» forum

Zdaje się, że jak tkoś ma skromniutką emerytkę to nie stać go na autko, co nie?

Może rozsądnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie darmowych przejazdów osobom po 70. tylko w godzinach poza szczytem komunikacyjnym. Ja się zawsze zastanawiam, kaj te wszystkie babcie jadą z tasiami o 7 rano...

Do Tesco. Mam wujka, który po skończeniu 70tki stał się prawdziwym miłośnikiem podróżowania ;-) aha - ma obcykane promocje we wszystkich marketach w mieście :P

Ciiiii... Moj dziadek tez tak robi ;-), co prawda nie o 7 rano, ale promocje tez ma obcykane :-)

To się zrobi haja, że oni do lekarza mają jechać rano itp itd. Ja mam inny pomysł. A może by tak emerytom i to nie tylko po 70 zaproponować bilety ulgowe poza szczytem na wybranych liniach. Oczywiście ula mogłaby byc wtedy większa niż 50%.

Tym emerytom co mają 44 lata też? Bo ja się w sumie zastanawiam czy to nie mogloby byc zależne od dochodu...

A jakbys to chciał sprawdzać? Nie ma co uzależniać takich rzeczy od dochodów, bo w końcu koszty sprawdzania tego wszystkiego będą wieksze, niż te ulgi.

To prawda, ale nie cała. Oczywiście koszty są, można jednak na to spojrzeć z drugiej strony i postawić sobie pytanie ; jaki byłby zysk, gdyby wszystkich tych ludzi pozbawić tego mającego długoletnią tradycję i istniejacego nie tylko w naszym kraju przywileju, jeśli w efekcie takiego posuniecia np. 30% tych darmowych pasażerów zrezygnowałaby w ogóle z podróży, 30% podróżowałoby KM na gapę, 20% powróciłoby za kierownice samochodów, a jedynie 20% jeżdziłoby dalej płacąc za bilety? Proporcje mogłyby być inne, ale wszystkie wymienione tu zjawiska napewno by wystąpiły, a do tego doszłyby, być może poważne w skutkach i także pociagające za sobą jakieś koszty protesty społeczne.


Też różnie z tym bywa, ale w omawianym przypadku chodzi o to, by zachecać do korzystania ze zbiorkomu także tych, których na autko stać.

Jeśli, to tylko na niektórych liniach. Niestety, ale prawdą jest również, że wiele tych ludzi dojeżdża właśnie do przychodni lekarskich i szpitali, które tylko w niewielkiej częsci przyjmują w godzinach popołudniowych, przy tym czasami wyłącznie osoby pracujące, niepracującym każąc przychodzić wcześnie rano. Nie narzekajmy też, aż tak na te "babcie i dziadków" jeżdżących na zakupy, by zrobić je możliwie najtaniej, bowiem bardzo często zakupy te przeznaczone są także dla ich dzieci i wnuków. Oczywiście zdrowy rozsądek nakazywałby każdemu ( niezależnie od wieku i formy płatności za przejazd ) jeżdżenie na zakupy po za szczytem, tylko po pierwsze rozsądek nie jest cechą u nas dość powszechną ( od przedszkolaków po staruszków ), po drugie pojęcie szczytu jest w naszym regionie dość mgliste - w godzinach masowych dojazdów do pracy i szkół pojazdy KM są zatłoczone z powodu wielkiej liczby pasażerów, a po za tym czasem, są zatłoczone, ponieważ jeździ ich dużo mniej, przy czym podróż trwa znacznie dłużej ze względu na dłuższy czas oczekiwania na przystankach jak i mniejsze możliwości dojazdu bezpośredniego.

To oczywiście jest paradoks. Teoretycznie sprawiedliwie byłoby, gdyby wszystkie zniżki nie zależały od wieku, czy żródła dochodów, lecz od ich wysokości, ale jest to bardzo trudne do rozwiązania i chyba nigdzie nie spotykane. Częściowo jednak dałoby się coś zrobić w tym kierunku.

Ale w tym kraju mamy pewne pomieszanie z poplątaniem- rozumiem ulga dla osób w wieku szkolnym, bo one mają z KP częsciowo odgórnie narzucony zakaz pracy i nie moga uzyskiwac dochodów z pracy. Dalej studentów dziennych, bo na wiekszości lat studiow plan nie pozwala na podjęcie pracy chyba, ze przy duzym napięciu planu dnia, albo w weekendy. Rozumiem niepelnosprawni, renciści- oni tez mają ograniczone dochody poza tym duża kase przeznaczają na sprzęt rehabilitacyjny i leki. Ale ja sie pytam dlaczego emeryt w wieku lat 40 paru ma miec dostęp do ulgowych przejazdów skoro raczej jest osobą w pelni sprawną,a uzyskuje wyższe dochody od niektórych pracujących. Moze niech wszyscy powyżej 55 roku życia mają ulgi, a reszta płaci pelne (oczywiście jesli się nie uczy) i to niezalężnie czy ktoś był hutnikiem, spawaczem, czy pracowal w biurze.

Moje zdanie na ten temat jest takie, że często ulgi prowadza do wyłudzeń. System powinien byc prosty i nie doprowadzac do sytuacji paradoksalnych. Mozna w ciemno założyć, że każdy po 70 roku zycia jest emerytem i raczej każdy jest pod opieka jakiegos z lekarzy (niestety :(- obysmy zdrowi byli). Tacy ludzie akurat na pewno stanowią mniejszą grupę klientów KM niż gapowicze- ich powinno się tępic ze stanowczością, przede wszystkim poprzez oczywisty system ulg (żeby jacys członkowie nieROBów, radni, wydumani renciści (ponoć 30% wszystkich rencistów), czy osoby o wysokich dochodach nie mogli korzystać z przejazdów ulgowych czy darmowych). Ponadto wprowadzić system jakiejs pomocy socjalnej dla tych w trudnej sytuacji życiowej (np. rodzin wielodzietnych). Paranoja jest że w PL szkolnictwo jest darmowe, ale nikt nikomu podręcznika nie kupi...

I to jest najrozsądniejsze rozwiązanie.

O nie nie nie. Dość już tego socjalizmu. Pomoc społeczną w Polsce należy stopniowo likwidować, niestety teraz jest tak, że lumpy robią na czarno a latają do OPSów po pieniązki. Dość tego.

Przede wszystkim to drugie trzeba skasować, a to pierwsze it ak w jakimś stopniu zostac musi

Podobnie paranoją jest to, że osoby palące papierosy i pijące alkohol dostają zasiłki, w jakiejkolwiek postaci. Zasiłek nie jest na papierosy i alkohol w końcu, a jak kogoś stać na te luksusowe towary (w końcu akcyza to podatek od towarów luksusowych), to nie powinien zasiłków dostawać ;)

A wystarczyłoby dac ulgę 50% osobom powyżej 60 roku życia (od 70 100%) i skończyłby się cały problem i wieczne haje związane z uprawnieniami emerytalno-rentowymi, legitymacjami, odcinkami, itp. itd.

Adam86 mądrze prawi. Precz z MOPSami, PUPami i klasztorami sióstr Elżbietanek, gdzie lumpy jeżdżą na zupę!

No ja innej opcji nie widze...

Tak z ciekawości spytam: czy miał ktoś kiedykolwiek kontrolę biletów w autobusie... PKS? Jeżdżę takowym dość często (i po różnych miejscach), ale nigdy jeszcze nie widziałem w takich autobusach "kanara w akcji" :).

Rzecz miała miejsce w pewnym Autosanie należącym do PKS Częstochowa (popołudniowy kurs do Secemina). Kierowca, jak zwykle zatrzymał się na przystanku (gdzieś pod Mstowem - w każdym razie - na totalnym zakuprzu). Tylnymi drzwiami wszedł facet, który przeprowadził kontrolę, trwającą zaledwie jakieś 5 minut. Oczywiście wszyscy pasażerowie porządni - mieli ważne bilety :).

Niecodzienna sytuacja. Cóż - i dobrze, wszak na dworcu w Ciastochowie wsiada zwykle dość duży tłum pasażerów. Niektórzy pewnie włażą tylnymi drzwiami albo przemykają jak myszy pod nosem kierowcy myśląc, że przejadą na gapę. Niedoczekanie :).

Czy "kanary" nie wykorzystują swojej pozycji czasem (gdy nie są w pracy) by dostać sie do jakiś miejsc komunikacją miejską. Innymi słowy czy zawsze gdy "kanar" ma jakiś swój własny interes do załatwienia płaci za bilet.

No, chyba odpowiedź pozostawimy w domyśle... (Oczywiście, że NIE...)