» forum

Zdarzyło mi się już widzieć takie akcje. Kilka lat temu jechałem z Raciborza do Gliwic i kontrolerzy wsiedli w jakiejś wiosce, szybko sprawdzili bilety, wsiedli do służbowego autka i pojechali w inny rejon. :)

Wiele razy:
- PKS Gliwice,
- PKS Rybnik,
- PKSiS Oświęcim,
- PKS Cieszyn, i to dwa razy w tym samym dniu przez te same bardzo miłe panie ;-)
- PKS Nowy Targ,
- PKS Zakopane.
Tylko w PKSiS Oświęcim widziałem jak kontrolerzy złapali podróżujących bez biletu.

Chyba mam jakieś właściwości przyciągające kobuchów.

W nieistniejącym już PKS Olkusz kontrole były na porządku dziennym. Olkuskie kanary zapuszczały się nawet do samego Krakowa - oczywiście w czasach, gdy było dużo połączeń na tej trasie.
Pamiętam również kontrole w PKS Żywiec i PKS Sucha Beskidzka - zaczynało się już na przystanku od sprawdzania osób wysiadających. Potem kontrolowano pasażerów w autobusie.
W woj. śląskim zetknąłem się z kontrolą w PKS Myszków.

Były czasy intensywnych kontroli w PKS Będzin pamiętam dokładnie czasem na jednym kursie dwa razy.Ale to prehistoria.

Ja miałem raz w życiu (jak korzystam z PKS-u więcej jak cztery razy w roku to jest święto), ale ona ze względu na miejsce jest bardziej OT. To było w pierwszym kursie z Lubaczowa (znalazłem się tam przez przypadek, bo zasnąłem w nocnym pociągu ;-) ) do Jarosławia. Dwóch kanarów wsiadło na jakiejś wsi. Było przed piątą rano...

Ja też kiedyś się zastanawiałem czy w PKSach jest kontrola, bo nigdy nie miałem. I właśnie w tym dniu kiedy o tym myślałem pojawiła się :P Potem miałaem kilkakrotnie (PKS Cieszyn) a nie korzystam zbyt często z tej komunikacji.

Widać kontrolerzy lubią takie ustronne miejsca :). Taki delikwent bez biletu nie ma szans im wtedy zwiać :). Chyba, że umie szybko biegać przez pola...


Pewnie to był autobus, do którego można było się wślizgnąć np. tylnym wyjściem?

Mam nadzieję, że kierowca wtedy nie odpowiada za wpuszczenie "na pokład" osoby bez biletu. A i chyba obowiązku sprawdzania biletów miesięcznych (jak u nas, na niektórych liniach) też nie mają.


Kurcze, pamiętam kiedyś taki zapchany autobus jadący z Rajczy pod Wielką Raczę... Ludzie wsiadający z tyłu nawet nie mieli jak podejść po bilet... A kierowca zaś nie widział, czy chętni do wysiadania już wysiedli :)...


Kontrolerzy są więc wszędzie ;-). Morał? Nie gnieść tego brzydkiego paragonu od kierowcy do czasu wyjścia z pojazdu :-). Może się przydać.

hohohooo! Ja pamiętam w PKS Będzin kontrolę chyba jeszcze za czasów schyłku komuny, kiedy to liniami tegoż PKSu jeździło tyle ludzi, co teraz KM! :P
A nie, jakoś z 10 lat temu miałem kanarana w PKS Będzin w pośpiechu do Buska w H9 :P

Ja od półtorej roku (od czasu kiedy jestem kanarem w KZK GOP) jeżdżę baaardzo dużo i często PKSami (różnymi) i miałem tylko 3 razy kanara:
1) PKS Zawiercie na linii PKS z TG rok temu (znana mi postać kanara bo daniej robił w PKM Jaworzno a niedawno u nas w KZK :P);
2) PKS Zawiercie na linii Kraków - Zawiercie tuż za Olkuszem (taki młody koleś - jak to określił kierowca do mnie "a tam Panie! Dupa a nie rewizor!" :D);
3) PKS Olkusz - ten sam co w PKS Zawiercie młody człowiek sprawdzał kurs Kraków - Częstochowa.

Przeważnie dana firma "ma pod sobą" kilka sąsiednich PKSów, żeby im się bardziej opłacało jeździć w teren. I częściej można spotkać rewizorów na lokalnych liniach czy pospiesznych na drugim końcu Polski.

Aha! Kilka lat temu miałem też rewizora na linii PKSu Gliwice z Zakopca do GLiwic - wsiadł w Olkuszu i do D.G. sprawdzał. Natomiast NIGDY nie widziałm rewizorów w PKSie Katowice!

Co zrobić w sytuacji gdy kasownik pokazuje inną godzinę niż jest w rzeczywistści? Ostatnio jechałem tramwajem, w którym godzina w kasowniku była do tyłu o około 35 minut a upierdliwy kontroler się upierał, że wsiadłem w innym mieście. Taki kontroler nie ma obowiązku sprawdzenia godziny w kasowniku kasując jakiś papierek, lub takowy np mój bilet ?? Potem trza jechać do KZK (po 3,50 w każdą stronę + w Katowicach po 2,40 w każdą stronę) i się tłumaczyć i anulować karę (10zł za anulowanie). Coś tu jest nie tak.

Ma obowiązek skasować kontrolkę (w przypadku wątpliwości zgłaszanych przez pasażera to już w szczególności). Ale pasażer się na to nie może powoływać, bo to regulamin wewnętrzny kontroli.



Można wysłać odwołanie pocztą, wtedy tylko 3,50 (ew. 1,50 InPostem).

Alez w wypadku uznania reklamacji nie można przecież pobierac żadnych opłat.

No właśnie, to 10 zł dotyczy sytuacji kiedy w chwili kontroli pasażer nie posiadał przy sobie biletu imiennego lub dokumentu potwierdzającego uprawnienia do ulgi.

A co trzeba zrobić by zostać kanarem?

Wysłałem przez neta podanie i cv już jakieś 2 miesiące temu i cisza. Czyzby tylu chętnych?

Zapytaj w Referacie Kontroli Biletów KZK GOP (o ile tam wysyłałeś). Podejrzewam, że wysłaniem czegokolwiek mailem powoduje olanie wnioskodawcy ;-)

Zresztą oni kursy organizują raz na jakiś czas, nie ma tu żadnych reguł, więc czasami można długo czekać.

W przypadku pracy kontrolera społecznego w KZK GOP wymagania to:
1) minimum średnie wykształcenie;
2) ukończone 21 lat;
3) niekaralność (zaświadczenie z sądu (chyba 50 zł kosztuje jeszcze) można donieść już po egzaminie);
4) stała praca (umowa o pracę na czas NIEOKREŚLONY - może być niecały etat) lub status studenta;

Trzeba złożyć podanie i CV wraz z 2 zdjęciami (jak do dowodu) oraz zaśwadczenie, że się pracuje/studiuje w Referacie Kontroli Biletów KZK GOP w Katowicach, ul. Wita Stwosza 31, piętro 20, pokój 32 :)

Jakby co to witam przyszłego kanara - ziomka z DG! ;)

Powrócę tu, do niejednokrotnie omawianego tematu zmuszania pasażerów przez przewoźników do jazdy na gapę ( z ryzykiem zapłaty za ten przejazd baaardzo drogo ) lub całkowitej rezygnacji z podróży tj pójścia pieszo bąź skorzystania z taksówki, bowiem zaledwie w ciągu kilku ostatnich dni dwukrotnie miałem nieprzyjemność znaleźć się w takiej sytuacji. Po raz pierwszy, to było w świąteczną środę 15. VIII, gdy wieczorem potrzebowałem dojechać z Sosnowca do Katowic. Nie przejmowałem się wcześniej brakiem biletu, bowiem sądziłem iż w tym przypadku problemu być nie powinno. A jednak ; gdy znalazłem się na przystanku przy dworcu PKP ok. godz 21:00 zamierzałem kupić bilet w automacie, niestety ujrzałem na jego wyświetlaczu napis "nieczynny", mogłem jeszcze udać się na dworzec w poszukiwaniu czynnego i sprzedającego bilety kiosku, lub też rozejrzeć się za innym automatem, ale akurat nadjechał 815, a częstotliwość kursowania KM w GOP w godzinach wieczornych i to w dniu wolnym od pracy raczej nie zachęca do przepuszczenia takiej okazji, więc uznałem za celowe wejść do tego autobusu z zamiarem nabycia biletu u kierowcy, tym bardziej, że bilet za 3,50 umożliwiłby mi dojazd do domu z przesiadką na Rondzie. Niestety, pan kierowca biletów nie miał ( lub być może nie chiało mu sie ich sprzedawać ), o czym dowiedziałem się gdy autobus był już na Piłsudskiego. Pytałem również pasażerów, czy ktoś nie mógłby jednego biletu odsprzedać, jednak nikt nie miał. Wysiadać na następnym przystanku, w miejscu, gdzie pewnie nie ma automatów i czekać nie wiadomo jak długo na następny autobus, którego kierowca, może też nie mieć biletów uznałem za mało ciekawe rozwiazanie, więc zaryzykowałem jazdę bez biletu. Udało się.
Drugi przypadek, to autobus zastępujący tramwaj na linii 11 w dniu dzisiejszym ( 18.08.2007 ), o którym pisałem też w innym miejscu. Tym razem, bilet posiadałem, niestety nie mogłem go skasować, ponieważ w autobusie tym kasowniki były nieczynne, na co nikt poza mną nawet nie zwrócił uwagi ( czyżby 11-ką jeździli wyłącznie posiadacze biletów okresowych ? ). Jakiś pan poradził mi, bym udał się do kierowcy, to mi bilet przerwie. Nie skorzystałem z tej rady, ponieważ zamierzałem także dziś za jedne 3,50 dojechać możliwie blisko domu, a więc do Poniatowskiego lub przynajmniej do pl. Miarki i wydawało mi się dość wątpliwe, by kontroler, którego mógłbym spotkać w tramwaju linii 6, 41 czy też 16 ( gdybym jeszcze raz się przesiadł ) uwierzył mi, że ten bilet został skasowany ręcznie przez kierowcę w "za tramwaju" linii 11. W Chorzowie wsiadłem do 41, ale z rezygnowałem z zamiaru przesiadki na 16-kę, mimo iż ta prawie zawsze jedzie za 41 ( i dobrze, bo własnie nie jechała, nie jestem pewny czy ten 41 jechał planowo ) i w ten sposób z Lipin do Katowic dojechałem za 2,90 zamiast za 3,50. Chyba jasno na tych dwóch przykładach wykazałem, że za jazdę na gapę nie zawsze całą winę ponosi pasażer. Nie mogę tylko pojąć, dlaczego tak prostych spraw nie da sie u nas rozwiązać.

Jak to społecznego? wolontariat to mogę uprawiać dla WOŚP, PCK itp instytucji a nie dla KZK GOP

Tak się nazywa potocznie kontrolerów zatrudnionych na umowę-zlecenie. Nie wiem skąd się to wzięło.

Jak to skąd? Z epoki "słusznie minionej" oczywiście ;-)

Tak myślałem!

A w jaki sposób kontrolerzy są wynagradzani? Czy to prawda, że kasę dostają dopiero jak delikwent zapłaci mandat?