Dobrze wiadomo, że nie o to mi chodzi. Jest burza - przystanek Sikornik Osiedle (PKM Gliwice nie potrafi tej nazwy nigdy poprawnie wyświetlić), a pasażerowie stoją w deszczu, kierowca PKM-u Gliwice sobie siedzi na fotelu w ciepłym autobusie w dodatku nie swoim prywatnym, tylko kupionym przecież z kasy miasta czyli z pieniędzy mieszkańców. Albo inna pętla, jest lato to miałem sandały, a tu nagle ulewa, to chciałem wrócić autobusem do domu, bo jak tu iść skoro nogi w wodzie? Oczywiście powtórka, kierowca się pozamykał. Nie ma żadnego prawa żeby nie wpuszczać gliwiczan, którzy sfinansowali zakup i miliony płacą co roku. On jest z jakiegoś Zabrza czy Knurowa, nic tylko pisać, żeby dostał karę! I to stanie z włączonym silnikiem, na to też jest paragraf, a jeszcze jakiś kierowca robi z siebie ofiarę, że sąd go skazał za to. Jak ci nie pasuje ten zawód, to pracuj gdzie indziej w bibliotece, sklepie itd.
nemo333 napisał(a):
Cytuj:
a przecież po skończonym kursie ma być umożliwione wejście do pojazdu, nieprawdaż?
Szczególnie na parodii dworca w Katowicach, gdy masz 30 minut przerwy w szczycie? ;)
Przerwa jest dla kierowcy. Jak iść chociażby do toalety, zostawić wóz otwarty bez opieki, żeby mogli sobie posiedzieć?
Jaka opieka? Babcia podczas siadania uderzyła się w głowę, bo klapa od ŚKUP-y się otwarła. Gdyby faktycznie kierowcy troszczyli się o pasażerów to w sytuacji przerwania kursu powinni zatrzymywać swoich kolesi, żeby można było dalej kontynuować podróż, a tu nic nie dość, że człowiek poobijany po wypadku, nikt nie zapyta czy potrzebuje pomocy lekarskiej, to jeszcze trzeba kawał drogi zaiwaniać na kolejny przystanek żeby zdążyć na kolejny kurs.
Toaleta? Jechałem kiedyś linią okrężną. Nagle na jakimś przystanku był toi toi, to kierowca sobie wyszedł do niego na chwilę. Wszyscy pasażerowie zaczekali na niego. Nie było problemu.
Kierowcy też by mogli normalnie podjechać na przystanek, a nie, że ja ledwo co przeszedłem przez ulicę i dochodzę do przystanku, a on wcale nie zajeżdża do zatoki przystanku normalnego nie jakiegoś na żądanie. Przez niego nie dojechałem 15 sierpnia do szpitala. W innym dniu się udało, ale po tym jak przecisnąłem się przez tłum ludzi do drzwi, naciskam knefel, bo są tacy kierowcy co nie potrafią drzwi otworzyć, a jest to przecież ich praca. Co niby chcą robić jak nie obsługiwać pasażerów? I znowu powtórka, nie wjechał do zatoczki. Pewnie mu zadzwoniło, że wcisnąłem stop na żądanie, to zahamował, a ja mu na to, żeby mi dał spokój, bo wysiądę na osiedlu, a on mi kazał wysiadać w krzaki, ale z niego Kłosok był. Dobrze, że się zmienił przewoźnik na tej linii.